Książka, na którą czeka cały świat! Co nas nie zabije – kontynuacja trylogii Millennium Stiega Larssona napisana przez Davida Lagercrantza. Mikael Blomkvist przechodzi kryzys i rozważa porzucenie zawodu dziennikarza śledczego. Lisbeth Salander podejmuje duże ryzyko i bierze udział w zorganizowanym ataku hakerów. Ich drogi krzyżują się, kiedy profesor Balder, ekspert w Wyniki wyszukiwania frazy: co nas nie zabije to nas wzmocni - recenzje. Strona 3 z 20. potania Recenzja 1 lipca 2012 roku, godz. 2:33 0,1°C Lilka Jak to mówią „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Wielokrotnie doświadczamy takich sytuacji nie tylko zdrowotnych. Czasem utrata pracy na początku może być… cash. Człowiek jest liną rozpiętą między zwierzęciem a nadczłowiekiem. Liną nad przepaścią. Mogą Cię zainteresować również: Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nie ma czegoś takiego jak fakty, tylko interpretacje. W Niebie, brakuje wszystkich interesujących ludzi. A ci, którzy tańczyli, zostali uznani za szalonych przez tych, którzy nie słyszeli muzyki. W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić? Szukaj cytatów po autorach Szukaj cytatów po tematach Wróć do wyszukiwarki cytatów opublikowano: 09-10-2018, 22:00 aktualizacja: 13-10-2021, 15:07 Inspirujące cytaty brzmią dobrze, ale czy wytrzymują konfrontację z faktami? Niekoniecznie — oto dlaczego powinieneś podchodzić ostrożnie do większości cudownych prawd, które słyszysz od swego coacha. „Kim jest ten człowiek?” — pyta trener biznesu. „W wieku 31 lat poniósł porażkę w interesach. Rok później nie dostał się do parlamentu. W 35. roku życia zmarła mu żona. W 36. przeszedł poważne załamanie nerwowe. W 40. nie zakwalifikował się do wyborów. W 43. znowu nie dostał się do parlamentu, w 50. — tak samo. W 56. roku życia nie został wiceprezydentem. W 58. przepadł w wyborach na senatora. Aż w roku 1860 został… prezydentem Ameryki”. „To Abraham Lincoln” — odzywa się nieśmiało młoda kobieta z końca sali. „Bingo!” — woła trener. „A jak streściłaby pani jego historię?”. „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. „I to jest poprawna odpowiedź! — zachwyca się trener, bijąc brawo. Zobacz także Twoja praca nie musi być sexy Po co jechać na jednym wózku z pracownikiem Były wiceprezes Aliora został piekarzem Dlaczego szef powinien jeść pierwszy Jak motywować ludzi bez (dużych) pieniędzy „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” — te siedem słów otuchy stało się mantrą adeptów rozwoju osobistego. Powracają jak refren na każdej sesji coachingu i szkoleniu motywacyjnym. Co jest z nimi nie tak? Bezrobotni żyją krócej Słynnego cytatu szczerze nienawidzi pisarz Marcin Szczygielski. Zawsze gdy go słyszy, wyobraża sobie drzewo, w które uderza piorun, odzierając je z gałęzi i liści — pozostaje tylko osmolony, chropowaty pień. Tani optymizm:Nie dla każdego kryzys jest dobry — wielu z nas załamuje się pod ciężarem problemów i zmartwień. Im bardziej chcemy myśleć pozytywnie, tym głębiej grzęźniemy w pesymizmie i Stock „Pień jest mocny i niezłomny, ale czy nadal jest drzewem, nawet jeśli krążą w nim jeszcze soki?” — zastanawiał się w jednej ze swoich książek. Wniosek, do którego doszedł autor, nie nastraja optymistycznie: „Z człowiekiem jest tak samo. Każde złe doświadczenie odziera go z wierzchniej, miękkiej, delikatnej, wrażliwej tkanki… Gdy liczba bodźców osiągnie dopuszczalny próg, pozostaje wreszcie tylko pierwotne jądro. Twarde i obojętne, animowane instynktem samozachowawczym i biologiczną wolą przetrwania”. Z inspirującym hasłem — i to już w tytule swojej książki: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni... i inne motywacyjne bzdury” — walczy także międzynarodowy mówca James Adonis. Twierdzi, że liczne dowody empiryczne w niewielkim stopniu potwierdzają tę sentencję. Proponuje przyjrzeć się konkretnemu negatywnemu przykładowi: utracie pracy. Wiele badań wskazuje, że niechciane bezrobocie niszczy zdrowie psychiczne. Relacje, tożsamość i status jednostki w dużym stopniu zależą od tego, co się dzieje z jej karierą. Gdy kończą się stałe zarobki, często zaczynają się problemy z rachunkami i zaspokajaniem podstawowych potrzeb. Wszystko to negatywnie wpływa na nasze samopoczucie, nierzadko skutkuje depresją. Destrukcyjny wpływ bezrobocia wcale się nie kończy z momentem odzyskania zatrudnienia. Zwolniony pracownik może odbudować swoją karierę i odnosić spektakularne sukcesy zawodowe, a mimo to będzie nosił psychologiczne blizny przez długie lata. Antyporadnik nie wspomina o innych badaniach, według których ludzie, którzy kiedykolwiek dostali wypowiedzenie, żyją krócej. Duch wpływa na ciało:Problemy emocjonalne związane z trudami życia odbijają się na naszym zdrowiu psychicznym — niektórzy z nas długotrwałe obciążenia przypłacają np. zawałami. Innym podanym przez Jamesa Adonisa przykładem jest zawał serca. Jeśli uda się go przeżyć, niekoniecznie nas wzmocni — musimy być gotowi na wiele wydatków, wysiłków i niewygód związanych z badaniami lekarskimi, rehabilitacją, dietą i niepożądaną zmianą stylu życia. Pacjentów po zawale często dosięga depresja i zespół stresu pourazowego. Dlatego wielu traci nadzieję na pełny powrót do zdrowia i nie stosuje się do zaleceń lekarzy. Pesymiści są bardziej rozważni Słowa „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” wyszły spod pióra Fryderyka Nietzschego. To nie jedyny przykład maksym sławnych ludzi, którym nie warto dawać wiary. Winston Churchill powiedział: „Jestem optymistą. Bycie kimkolwiek innym nie wydaje się do czegokolwiek przydatne”. Tymczasem pesymizm — i gorszy nastrój — sprawiają, że jesteśmy ostrożniejsi, rzadziej posługujemy się stereotypami, a nasze osądy są trafniejsze. Krzty prawdy nie ma też w haśle „wiele rąk czyni pracę lżejszą”. Gdyby jego głosiciel, angielski dramaturg i poeta John Heywood, żył w naszych czasach, słyszałby zapewne o zjawisku próżniactwa społecznego: kiedy nasz wysiłek trafia do wspólnej puli, dajemy z siebie mniej niż działając w pojedynkę. Jak widzisz, nawet geniusze często się mylą. Tym ostrożniej podchodź do inspirujących maksym, gdy głoszą je zwykli coachowie, mówcy motywacyjni i trenerzy biznesu. © ℗ Podpis: Mirosław Konkel Głębokie cytaty czyhają na nas na każdym kroku. Pisałam już kiedyś o mojej niechęci do carpe diem, dzisiaj na ruszt biorę kolejną mądrość, podobno od Nietzschego, choć do końca nie wiadomo od kogo. Może to i lepiej, bo nie trzeba nikogo nazywać jak pisałam w niedawnym tekście, złe rzeczy się przytrafiają, musimy je przecierpieć i dalej robić swoje. Gdybym miała jednak wybór, ze wszystkich sił unikałabym złych rzeczy. Każdej jednej. Bez wyjątku. Teoretycznie obcięcie dowolnej kończyny Cię nie zabije, a po gorszym okresie dojdziesz do siebie i dasz radę światu. Ale jednak fajnie mieć wszystkie kończyny, nie?Kiedy patrzę wstecz na swoje życie, muszę oczywiście uznać je za stosunkowo szczęśliwe. Mogło być dużo gorzej. Mogło być źle. Przecież nie chodziłam głodna. Nikt mnie nigdy nie bił. Zawsze kogoś obchodziłam. To jest super, to więcej niż dostało od życia wiele osób żyjących na tej planecie. Wciąż jednak napotykam na plamy na tym szczęśliwym obrazku. Zdarzenia, na myśl o których mam ochotę skulić się na kanapie pod kocem i nie wyjść, dopóki nie będę z tych wspomnień nie wprawia mnie w pogodną zadumę, że potrzebowałam tego, aby stać się tą silną osobą, którą teraz jestem. Ani jedno. Dałabym niemal wszystko, aby zapobiec śmierci w rodzinie. Po kilku latach oczywiście to już nie ma znaczenia, da się zapomnieć. Z czasem nawet przestaniesz się bać niezapowiedzianych telefonów, prawda? Po włamaniu też jakoś doszłam do siebie. Miałam flashbacki (które w prawdziwym życiu są o wiele mniej przyjemne niż w serialach), miałam lęki, ale się z nimi powoli uporałam. Kiedy pół roku później ktoś zaczął pukać do naszych drzwi o czwartej nad ranem, z nerwów wymiotowałam, ale już nie wymiotuję, no nie? Przez wiele kolejnych miesięcy miałam problem ze snem. Nie mogłam zasnąć, budziłam się co półtorej godziny, wstawałam o piątej rano, a potem ciężko było mi przetrwać dzień. Po kilku latach oczywiście da się przespać całą noc bez dziwienia się jakie to cudowne. Po kolejnym traumatycznym przeżyciu dwa miesiące temu, miewam dobre dni, okresy kiedy żyję sobie normalnym życiem jakby nigdy nic. Teraz tych dni jest większość, jest już niemal zupełnie dobrze. Chociaż mam też dni, raz na bardzo rzadko, ale wciąż, kiedy przepłakuję pół wieczora i zastanawiam się nad efektywnością rzucenia się do Tamizy jako metody na skuteczne samobójstwo. Jestem czystym teoretykiem, więc nie trzeba się tym martwić, jednak potrafię wymyślić milion lepszych tematów na rozmyślania. Określiłabym tę sytuacją jako dość dużą słabość, nie jako źródło biegiem czasu złych chwil i rozpaczy jest coraz mniej, obecnie prawie w ogóle w porównaniu z zeszłym miesiącem, ale jednak nie odchodzą zupełnie. Mój ojciec twierdził, że cierpienie uszlachetnia i dzięki moim przeżyciom (które też mi fundował) będę ciekawszą osobą. Nie wiem czy teraz uważa, że miał rację i raczej się nie dowiem. Od dziesięciu lat z nim nie rozmawiałam. Po trzeciej terapii nawet doszłam do czuję się silna. Nad traumami i problemami przechodzę jedynie do porządku dziennego, bo i co zrobić. Są miejsca, w których już się nie pojawię, bo związane są ze złymi wspomnieniami. Flashbacki są rzadsze, ale pojawiają się od czasu do czasu, kiedy akurat trafię na odpowiedni trigger. Gdyby żadne z tych wydarzeń nie miało miejsca, być może byłabym osobą “mniej ciekawą”. Może byłabym osobą, która nie ma mechanizmów pomagających radzenie sobie z kryzysem. Byłoby bardzo fajnie, gdybym tych mechanizmów nie miała. Chciałabym być słaba i nudna. Tobie też tego życzę. Chciałabym, żebyśmy wszyscy mogli tacy być. Naprawdę żyją ludzie słabi i nudni.

co nas nie zabije to nas wzmocni cytat